niedziela, 20 marca 2016

3.Wściekły pies

Minęły trzy tygodnie. Uczniowie mieli dzisiaj wyjście do Hogsmeade. Lily, Dorcas i Ann szły jedną z alejek, kierując się do Trzech Mioteł. Alice odłączyła się od nich jakieś pół godziny temu i poszła
z Frankiem na randkę. Skręcały właśnie w kolejną uliczkę, kiedy zobaczyły Syriusza całującego się
z jakąś krukonką. Dor odwróciła zwrot i starała się nie pokazywać, że coś ją to ruszyło. Od jej małego przedstawienia  w pokoju wspólnym, chłopak zachowywał się jakoś dziwnie. Starał się unikać jej sam na sam, a przebywał przy niej tylko kiedy była w grupce. Nie rozumiała jego zachowania. Lily poszła za wzrokiem przyjaciółki i także dostrzegła obściskującą się parę. Zrobiło jej się szkoda szatynki, wzięła ją pod rękę i szybko zaprowadziła do pabu. Były najlepszymi przyjaciółkami odkąd zaczęły naukę w Hogwarcie. Były dla siebie jak siostry i mimo, że zdarzały im się sprzeczki to kochały się.


Mała, piegowata dziewczynka pożegnała się właśnie z rodzicami. Mieli łzy w oczach, ona również była bliska płaczu. Cieszyła się, ale nie chciała żyć w rozłące tyle czasu. Pomachała im i Petuni ostatni raz i wskoczyła do pociągu. Ciągnęła za sobą kufer, szukając wolnego przedziału. W jednym siedziała tylko mała, długowłosa dziewczyna. Wpatrywała się w okno, nawet nie zauważyła jak Lily weszła.
-Tu jest wolne? – zapytała nieśmiało – Wiesz, wszędzie już zajęte i nie mogę znaleźć miejsca – pokiwała jej głową i pokazała ręką, że może siadać – Jestem Lily Evans, a Ty? 

-Dorcas Meadowes – odparła i podała rękę nowej koleżance. Wyjęła gazetę licząc, że będzie miała spokój. Jednak Ruda zbyt ciekawa świata do którego właśnie zmierzała, zaczęła wypytywać ją
o szkołę, ludzi, nauczycieli, magie i wszystko co jej przychodziło do głowy. Dorcas na początku trochę niechętnie, ale udzielała niezbyt wyczerpujących, ale przynajmniej konkretnych odpowiedzi.
W pewnym momencie zirytowała się. Nie lubiła zbytnio natrętnych ludzi, którzy ekscytują się tak na wieść o Hogwarcie. Sama pochodziła z rodziny czysto krwistej i dla niej nie było to nic nowego. Wręcz przeciwnie, nie odczuwała większej ekscytacji tą przygodą życia, jak to powiedziała Evans w swojej paplaninie. Westchnęła i wyszła na chwilę z przedziału, karząc zaczekać swojej rozmówczyni i po chwili przyprowadziła rozczochranego chłopaka, który z uśmieszkiem rozrabiaki przysiadł się do nowej koleżanki, która od razu zrobiła na nim wrażenie. 

-Moja siostra nie jest zbytnio wesołą osobą , ale się umie rozkręcić – zażartował – słyszałem, że masz dużo pytań.


Na to wspomnienie, Lily uśmiechnęła się lekko. Wtedy myślała, że nigdy nie zaprzyjaźni się z tą dziwną dziewczyną. Jednak to zmieniło się, kiedy tiara przydziału, przydzieliła je obydwie do Gryfindoru, a potem musiały jeszcze dzielić jedno dormitorium. Nawet nie wiedziała, że ta złośnica stanie się jej tak bliska. A Potter… Wtedy jeszcze jej tak bardzo nie irytował, to chyba było najlepsze wspomnienie jakie z nim dzieliła. Dopiero później, kiedy poznał Syriusza i zostali Huncwotami, zaczęły się wiecznie żarty w jej stronę, a ona zaczęła go szczerze nie znosić.
Usiadły gdzieś w kącie w zatłoczonym pubie. Piły piwo kremowe i rozmawiały o nadchodzącym balu Walentynkowym.
-Macie już sukienki ? – spytała Ann – ja swoją zamówiłam sowią pocztą, ale jeszcze mi nie przyszła, tak się boję, że nie dojdzie na czas.
-Wyluzuj – odparła Dor – sukienka to nie problem. We wszystkim będziesz wyglądała szałowo – puściła do niej oczko – mnie bardziej martwi brak partnera! – jęknęła, napiła się piwa i rozejrzała po pomieszczeniu jakby rozpaczliwie szukała kogoś kto mógłby ją zaprosić.  
-Uspokój się, przecież zawsze masz miliony zaproszeń – Lily popatrzyła na przyjaciółkę. Ona nie miała takiego powodzenia u chłopaków, ale nie mogła narzekać na brak zainteresowania z ich storny. Oczywiście, nigdy z żadnym nie była, ponieważ każdy bał się Pottera. Jak on ją tym irytował.
-Hej, patrzcie kto przyszedł – do baru wszedł James i Lupin, a wraz z nimi Syriusz i krukonka, którą wcześniej obściskiwał.
-Ani mi się waż – syknęła Lily, jednak było już za późno, bo Ann która wymachiwała do chłopaków, zdążyła zwrócić na siebie ich uwagę. Grupka ruszyła w ich stronę, zamawiając po drodze kolejne piwa i przysiedli się. James usiadł koło Lily, która tylko zgromiła go wzrokiem i próbowała zwiększyć odległość która ich dzieliła, mimo że to było trudne ze względu na tłum przy tak małym stoliku. Dor zmierzyła wzrokiem nową zdobycz Łapy, ale podała jej rękę i ze sztucznym uśmiechem przywitała się. Miała na imię Bonnie i chodziła do piątej klasy. Była ładna, miała ciemne włosy, oczy i karnacje. Nic dziwnego, że podobała się Łapie – pomyślała Meadowes.  Ann wpatrzona w Lupina, nawet nie zauważyła co jej przyjaciółki przeżywają. 
-Co ciekawego robiliście? – zagaił Rogacz – my byliśmy w sklepie Zonka , powoli kończyły nam się zapasy łajnobomb. 
-Dawno nie słyszałam o jakimś waszym żarcie – powiedziała Bonnie i uśmiechnęła się słodko – starzejecie się ? 
-Nie no coś ty – zaprzeczył Łapa i objął ją ramieniem – po prostu czekamy na specjalną okazję – mrugnął do kolegi.
-Co wy znowu kombinujecie ? – zirytowała się Lilka – Remusie mógłbyś na nich jakoś wpłynąć! – oburzyła się.
-A co ja biedny Remus mogę zrobić? – zapytał retorycznie i spojrzał na Ann – możemy pogadać ? –zapytał po czym wstał dając do zrozumienia blondynce żeby zrobiła to samo, po czym razem wyszli z pabu.
-A co Luniek chce od naszej Ann? – zapytała podejrzliwie Dorcas.
-Skąd niby mamy to wiedzieć – odrzekł Łapa. Patrzył się na Meadowes, wyobrażając sobie ile rzeczy mógłby z nią teraz zrobić, gdyby byli sami. Czuł że Bonnnie stara się zwrócić jego uwagę, ale on miał to gdzieś. 
-Wiecie co, chyba trzeba wracać do zamku, robi się późno  – powiedziała Lily.
-Masz rację, chodźmy – odpowiedzieli wspólnie, dopili ostatnie piwa i pomaszerowali do zamku.




Lily zmęczona po całym dniu w wiosce, szła do swojego pokoju kiedy ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się i z przerażeniem stwierdziła, że jej twarz jest stanowczo za blisko twarzy Jamesa. Ten uśmiechnął się tylko lekko. Nie spieprz tego – pomyślał.
-Hej, Ev…Lily nie chciałabyś może pójść ze mną na bal ? – jego ręka automatycznie powędrowała do włosów. Ruda potrzebowała chwili żeby przeanalizować co chłopak od niej chciał. Jego bliskość ją rozpraszała, ale po dłuższej chwili oprzytomniała. 
-Nie pójdę z tobą na żaden bal, a już szczególnie na Walentynowy! – oburzyła się po czym wyrwała swoją rękę z jego i uciekła na górę. Nie zwracała uwagi na jego wołanie z dołu. Wkurzona opadła na łóżko. Co za palant – pomyślała.
-Lily kochanie co się stało ? – Dorcas zmartwiona popatrzyła na przyjaciółkę.
-Ten idiota zaprosił mnie na bal Walentynowy! Czy on naprawdę sądzi, że ja chciałabym z nim tam iść- rzuciła wściekła, gestykulując przy tym rękoma – jaki to trzeba mieć tupet! Nie dość, że nie mogę na niego patrzeć na co dzień to jeszcze mam mu randkę obiecywać! I to w święto zakochanych! Ja go ledwo toleruje, a o miłości to nigdy tu nie będzie mowy – darła się na całe dormitorium. Jej przyjaciółki popatrzyły się na siebie wymowie. Pierwsza odwarzyła się odezwać Ann.
-Ale Lily przecież możecie iść jako przyjaciele – powiedziała niepewnie.
-Przecież ja się z nim nie przyjaźnie – wydarła się Ruda i rozłożyła ręcę.
-Tak, ale może taki bal to dobra okazja żebyś zaczęła – powiedziała Dorcas. Było jej szkoda Jamesa, który tyle lat stara się o serce jej przyjaciółki. Z jednej strony rozumiała ją, każdy miałby dość tylu głupich tekstów, natręctw i dziecinnych gierek. Z drugiej strony, uważała że James zrobiłby dla niej wszystko i, że jego uczucia są szczere. Była to dla niej wyjątkowo niekomfortowa sytuacja. Starała się nie brać niczyjej strony, bała się, że w tym wszystkim straci albo brata, albo siostrę. Gdyby chociaż raz mu dała szanse – pokręciła głową, wiedząc, że prędzej piekło zamarznie niż ta dwójka zacznie się przyjaźnić.  
- Przecież nic mu nie obiecujesz, a może nawet będziesz się fajnie bawiła – widząc minę Lily szybko dodała – tylko na mnie nie krzycz, ale James jest naprawdę w porządku i sądzę, że trochę przesadzasz – powiedziała jak najdelikatniej umiała. Nie chciała kolejnego wybuchu. Ku jej zdziwieniu Evans zamyśliła się. Może ma rację – pomyślała – Nie. Wyrzuciła tą myśl z głowy. 
-Mam dość, idę wziąć prysznic – wstała i zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki. Dorcas tylko westchnęła i wgramoliła się do łóżka.



-Żartujesz?! – wrzasnął Łapa – Zaprosiłeś Evans na bal? – patrzył na Rogacza z lekkim niedowierzeniem – Sądziłeś, że się zgodzi ? O czym ty myślałeś chłopie?
-Problem w tym, że nie myślałem, okej? To był impuls – usiadł zrezygnowany na łóżku – po prostu widziałem jak idzie do dormitorium i pomyślałem co mam to stracenia. A teraz pewnie będzie na mnie zła przez kolejny tydzień – westchnął i uderzył pięścią w poduszkę.
-Wkopałeś się Łosiu – zaczął się śmiać Syriusz. 
-A ty kogo masz zamiar zaprosić – zapytał Lunatyk. Peter który do tej pory zajadał się fasolkami
i popatrzył na kolegów z zaciekawieniem.
-Nie myślałem nad tym jeszcze – mruknął jakby od niechcenia.
-A ta Bonnie? – dopytywał się Remus.
-Ona ? – Syriusz spojrzał na kolegę – Ładna, ale raczej nie mam ochoty z nią na dalsze znajomości. Średnio całuje – uśmiechnął się i wrócił do swojego zajęcia jakim było czytanie jakiegoś mugolskiego magazynu o motorach.
-A Dorcas? – nie dawał za wygraną Lupin.
-W sumie z braku laku mogła by być. Poszedłby z nią jako przyjaciel – dopowiedział szybko widząc minę kolegi.
-Oczywiście, dla tego ciągle gadasz jej imię przez sen – zaśmiał się Lunatyk na co Rogacz zaczął mu wtórować, obejmując samego siebie jakby udawał się obmacuje się  z jakąś dziewczyna i zaczął powtarzać: Dorcas mmm, Dorcas. Łapa zirytowany zamienił się w wielkiego czarnego psa i zaczął warczeć na kolegę, który nic sobie z niego nie robił. Syriusz rzucił się na Jamesa i za chwilę oby dwaj turlali się po podłodze,  na co Remus i Peter zaśmiewali się z nich. Black zmienił się z powrotem  w człowieka i zgromił kolegów wzrokiem. Potter przyłączył się do wrzawy, na co czarnowłosy tylko łypnął wzrokiem, jednak po chwili nie mogąc się powstrzymać sam zaczął się śmiać z całej sytuacji.  I tak czwórka huncwotów zaśmiewała się w najlepsze cały wieczór.


~koniec rozdziału trzeciego

2 komentarze:

  1. Podoba mi się ten rozdział. Szkoda, że Lilka nie zgodziła się iść z Jamesem na bal. Mam nadzieje, że jak Syri zaprosi Dor to ona się zgodzi. Wgl mam nadzieję, że ta Bonnie długo tu nie zabawi. Zauważyłam jeszcze jeden błąd "Dorcas odwróciła zwrot..." powinien być wzrok ;D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny post ;)
    Ann;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz opowiadanie i czujesz, że, mimo najlepszych chęci, ciągle mu czegoś brakuje? Chciałbyś się dowiedzieć, jak to poprawić? W takim razie zapraszamy serdecznie na naszą ocenialnię, gdzie indywidualnie podejdziemy do Twojej pracy, pokazując jej wady i zalety, a przede wszystkim postaramy się doradzić Ci, w jak najlepszy sposób doszlifować Twój tekst.
    Gorąco zapraszamy na nerdy-ocenkujo.
    Załoga Nerdów.

    OdpowiedzUsuń