wtorek, 15 marca 2016

2.Wszyscy się sobie podobają

Dorcas obudziły pierwsze promienie słońca które przedarły się przez jej kotarę. Zirytowana włożyła głowę pod poduszkę, marząc aby znowu zasnąć. Wtedy ktoś na nią wskoczył i zaczął się drzeć.
-Dorcas nie możesz zaspać na pierwsze lekcje w nowym roku! Wstawaj no, głodna jestem, a nie chce sama iść na śniadanie! – powiedziała Lily i zaczęła ściągać z przyjaciółki kołdrę.
-Odwal się Evans – warknęła szatynka i zrzuciła ją z łóżka. Dziewczyna podniosła się z ziemi
i z wyrzutem rozmasowując sobie tyłek, wyciągnęła różdżkę z kieszeni:
-Aquamenti – strużka wody poleciała na śpiącą dziewczynę, która podskoczyła i wściekła chciała rzucić się na przyjaciółkę, jednak zaplątała się w kotary i zrywając je, poleciała na ziemię. Lily śmiała się, trzymając się za brzuch, prawie płakała. Nic nie robiła sobie z gróźb i przekleństw które mamrotała Dorcas próbując wstać. 
-Co się dzieje? – zapytała zaspana Ann. Brutalna pobudka obudziła resztę współlokatorek. Zaczęły powoli się przeciągać i ze zdziwieniem przyglądały się dwóm przyjaciółkom. Nagle Ann spojrzała na łazienkę co jednocześnie zrobiły dwie pozostałe dziewczyny. Wszystkie trzy rzuciły się, Dorcas która ciągle była zaplątana była na przegranej pozycji. Ostatecznie walkę  zwyciężyła Alicja. Lily uśmiechnęła się do przyjaciółek i oznajmiła, że będzie czekała na dole.


-Ile można się szykować – powiedziała do siebie Lily. Popatrzyła na zegarek, do rozpoczęcia lekcji zostało im pół godziny. Jeśli nie zdąży zjeść śniadania będzie naprawdę wkurzona. 
-Hej Evans, czekasz na mnie? – powiedział schodząc po schodach Potter. Za nim szła reszta huncwotów. 
-Oczywiście, że nie. I nie Evans idioto! – popatrzyła na gryfona, który szczerzył do niej zęby. 
-Zawsze możesz iść z nami rudzielcu – powiedział, próbując złapać niesforny kosmyk jej włosów
i założyć jej go za ucho, ale ona odtrąciła jego rękę. 
-Wole umrzeć z głodu – odparła – po za tym idę z dziewczynami, więc idźcie bo one jeszcze napewno długo się bę… - Nie dane jej było skończyć bo w tym momencie właśnie jej współlokatorki wyszły z dormitorium.
-O chłopaki! – uśmiechnęła się Ann – chodźmy bo umieram z głodu. Złapała Lily za rękę
i pociągnęła w stronę obrazu. Ruda tylko westchnęła i dała się prowadzić dziewczynie.



Dorcas jadła tosta z dżemem. Była zaspana i ciągle zła na Lilke za rano. Syriusz popatrzył na nią.
-Ej mała, ślicznie wyglądasz – popatrzyła na niego wzrokiem godnym Bazyliszka. 
-Uważaj Black bo Meadowes zabije cie za takie komplementy – zaśmiał się James – co mamy pierwsze Luniaczku? 
-Dwie godziny eliksirów ze Ślizgonami – powiedział i napił się łyka kawy.
-Super – mruknął Syriusz i znowu wlepił oczy w Dorcas. Dziewczyna dojadła tosta i wraz z przyjaciółkami wstały od stołu i poszły w stronę lochów. Powłóczył się za nimi jakieś dziesięć minut później wraz z resztą huncwotów. Jego myśli ciągle zaprzątała pewna długonoga dziewczyna. Sam nie wiedział już co się zmieniło. Nigdy nie traktował jej jak zwykłej dziewczyny, wiedział, że jest wyjątkowa jednak starał się nie zwracać na to uwagi. Nie – pomyślał – koniec myślenia o Dorcas. Słynny Syriusz Black nigdy nie zakochał się w żadnej dziewczynie. Stop – skarcił samego siebie – jest ładna, pociągająca, ale to na pewno nie jest miłość. 



Przez dwie godziny eliksirów nie działo się nic szczególnego. James z Syriuszem rzucili parę razy zaklęcia na kociołek Snape’a, przez co narazili dom na stratę punktów.  Następnie transmutacja. Potter złożył małego ptaszka i wysłał go w kierunku rudej, ale ona jednym zaklęciem sprawiła, że prezent sponął.
Po lekcjach James dogonił Lily i zaczął iść koło niej, proponując jej eskortę na obiad. Lily już chciała złapać Dorcas za rękę i pociągnąć ją z dala od chłopaka, kiedy ta zwinnie się wymsknęła i podeszła do Syriusza który szedł parę kroków za nimi. Rogaty uradowany zaczął naprzykszać się Rudej całą drogę, ta natomiast wymyślała tysiące tortur, które chciałaby na nim wypróbować. 
Dorcas szła w bezpieczniej odległości wraz z Łapą. Właśnie mrugnął do jakiejś wymalowanej blondyny, która uśmiechnęła się do niego prawie mdlęjąc. Czarna tylko przewróciła oczami
i prychnęła pogardliwie.
-Nie bądź zazdrosna mała – objął ją ramieniem – przecież to nie moja wina, że tak działam na kobiety – uśmiechnął się do niej zalotnie.
-Naszczęście ja jestem odporona na wszelkie choroby – syknęła, ale nie strąciła jego ręki – i nie mów do mnie mała! 
-Ciii – położył jej palec na ustach – wszyscy wiemy, że na mnie lecisz. Ten gest na chwilę zdezorientował dziewczyne jednak szybko się ocknęła i zaczęła w niej wzrastać złość. Sięgneła po różdżke i wycelowała w Syriusza, kiedy podbiegł do nich Lupin, który nie chciał dopuścić do walki na korytarzu swoich przyjaciół. Objął ich dwoje ramieniem i z wymuszonym spokojem zaczał ich prowadzić do Wielkiej Sali.
-Śliczną mamy pogode! – zaczął się wydzierać, tak że gapie którzy przyglądali się wcześniejszej wymianie zdań, zaczeli powoli zajmować się swoimi czynnościami – Tak pomyślałem, że może byśmy w trójkę poszli sobie na obiad, tak dla bezpieczeństwa waszego i  reszty – po czym cicho się zaśmiał i prowadził dwójkę zdezorientowanych przyjaciół na obiad.


- Co ty taka nie w humorze, Dor? – zapytała Lily, patrząc jak dziewczyna ostentacyjnie patrzy  łba na Łapę który siedział naprzeciwko niej. Dziewczyna tylko mruknęła coś pod nosem i zajęła się swoim kurczakiem. Evans przewróciła oczami – pewnie znowu Syriusz ją wkurzył – pomyślała.
Tak to już między nimi jest. Ciągle się kłócą, warczą na siebie, ale nie tak jak ona z Potterem. W ich kłótniach dało się wyczuć uczucie i pożądanie które oby dwoje czuli, ale byli zbyt dumni by przyznać się do tego między sobą. No nic – westchnęła i popatrzyła na stół ślizgonów. Snape siedział tam z Bellą i Lucjuszem. Mimo, że już nic ją nie łączyło z nim to nadal czuła smutek, kiedy patrzyła jak jej dawny przyjaciel się zmienia. Nie lubiła towarzystwa w którym się obracał, ale nie miała już na to wpływu. 




Wieczorem huncwoci wraz z dziewczynami siedzieli w Pokoju wspólnym. Lily pisała wypracowanie dla Slughorna, James i Syriusz grali w szachy czarodziejów, Lupin także próbował odrabiać jakieś lekcje, a Dorcas czytała gazetę. 
-Idę spać – oznajmiła Ruda i skierowała się na schody do damskiego dormitorium. Chwilę później Lunatyk także skończył lekcje i pokierował się na górę, a za nim Rogacz. Było koło północy i PW zdąrzył już opustoszeć. Meadowes dzielnie starała się skupić na artykule na temat pielęgnowania włosów i nie zwracać uwagi na to, że Black ciągle się na nią gapi. 
-O co ty się tak na mnie wściekasz – zagaił Łapa. Dizewczyna nie podniosła nawet wzroku znad gazety. Wstał i usiadł koło niej na kanapie. Śmieszyła go ta cała sytuacja. Przecież on tylko żartował, robił to często, a nie wiedzieć czemu akurat dzisiaj się na niego za to wkurzyła. Był ciekawy ile da radę tak go ignorować. Lecz ona miała inny pomysł. Odłożyła gazetę i spojrzała swoimi brązymi oczami na chłopaka. Siedział zdecydowanie za blisko. Na chwilę zgubiła myśl, kiedy popatrzyła na niego – czemu on musi być taki przystojny – pomyślała, ale szybko wyrzuciłą tę myśl z głowy. Przysuneła się do niego, zmniejsząjąc już naprawdę niewielką odległość między nimi. Zwinnym ruchem usiadła na nim okrakiem co spowodowało zaskoczenie chłopaka. Podobało mu się dokąd to zmierza.
-Już się nie boczysz? – zapytał i przejechał jej ręką po odsłoniętym udzie.
-Nie mam serca się nie ciebie złościć – odparła i przygryzła wargę . Nachyliła się do niego, poczuła jego przyjemny oddech na obojczyku, jednak starała się zachować zimną krew. Chłopak tak bardzo chciał ją przyciągnąć i pocałować, widać było, że walczy ze sobą żeby teraz nie rzucić się na nią. Dopieła swego. Przybliżyła się do jego ucha.
-Opanuj się Black. Przecież wiem, że na mnie lecisz – wyszeptała najseksowniej jak potrafiła. Zwinnie z niego zeszła i poszła do swojego dormitorium, zostawiąjąc zdezorientowanego i już napalonego chłopaka, samego na kanapie. 
-Kurwa – powiedział sam do siebie, wściekły na wszystko i na wszystkich, a szczególnie na nią. Wiedział, że Dorcas na niego działa, ale nie sądził, że aż tak. Wstał i powłóczył się do dormintorium. Reszta jego współlokatorów już spała. Położył się na łóżku i zasnął. Tej nocy śnił o pewnej długonogiej szatynce.


~koniec rozdziału drugiego

2 komentarze:

  1. Hej!:) Na twojego bloga wpadłam całkiem przypadkiem z czego bardzo się cieszę. Rozdziały przyjemnie się czyta, tylko za krótkie. Mam niedosyt :) Znalazłam jak na razie jeden błąd: "Zwinnie z niego zeszła i poszła do swojego dormitorium, zostawiąjąc zdezorientowanego i już napalonego chłopaka, samego w kanapie." Powinno być "na". Po co ja się czepiam szczegółów? No nie wiem. Na pewno zyskałaś nową czytelniczkę i jak tylko uda mi się zalogować to zaobserwuje bloga, żeby być na bieżąco:D
    Czekam na następny rozdział i życzę Ci abyś utopiła się w morzu weny.
    Pzdr. Ann:****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa! Błąd oczywiście już poprawiam! :) Zapraszam w takim razie na trzeci rozdział, który właśnie dodałam :* czwarty już się piszę, więc oczekuj go wkrótce!
      Pozdrawiam, Dorcas :*

      Usuń